Powołanie w Biblii

Powołanie w Biblii

Tyle razy dziś powtarza się słowo „powołanie”. Tak wielu ludzi, zwłaszcza młodych, zadaje sobie te, czasem dręczące i pełne niepokoju, pytania: „Czy ja mam powołanie?” „Czym jest powołanie?”, „Jak rozpoznać powołanie?”.

Odpowiedzi na powyższe dylematy poszukajmy w Piśmie Świętym. Na kartach Biblii znajdziemy słowa Ducha Świętego o ludziach powołanych. Przyglądając się ich życiu możemy wiele nauczyć się o powołaniu, czym ono jest dla Boga, czym powinno być dla człowieka i jak należy na nie odpowiadać. Medytacja biblijnych dialogów Boga z ludźmi wybranymi może i dzisiaj być bardzo aktualna dla młodych, którzy odczuwają głos powołania w swoim sercu.

Abraham
Pierwszą postacią biblijną, która może być mistrzem w dziedzinie rozeznania powołania jest Abraham. Około 2000 lat przed narodzeniem Chrystusa Bóg skierował do niego wezwanie: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę” (Rodz 12, 1). Abraham odpowiadając na głos powołania rusza w nieznane. Tym swoim krokiem zaryzykował bez słowa sprzeciwu coś jakby krok w przepaść. „Abraham udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał” (Rdz 12, 4) – mówi Biblia. Wie co zostawia, ale nie wie jaka przyszłość go czeka. Światłem które mu przyświeca jest Boże przynaglenie jakie słyszy w sercu do porzucenia wszystkiego, do zaryzykowania mimo wszystko.

Przed podobnym dylematem staje ten, kogo Pan wzywa powołaniem do szczególnej swojej służby. Młody człowiek widzi co zostawia: rodzinę, przyjaciół, sympatię, karierę, wygodne życie, studia i wiele, wiele spraw którymi żyje i które są dla niego cenne i ważne. Jednocześnie słysząc głos powołania czuje się jakby stał na krawędzi przepaści w którą ma wskoczyć i ufać, że Bóg go uchroni, że postawi go na wspaniałej „ziemi mlekiem i miodem płynącej”, której na razie nie widzi. Abraham jest w takiej sytuacji wzorem. Uczy, że powołanie domaga się bezwarunkowego posłuszeństwa, domaga się pójścia w nieznane. Warunkiem powołania jest pokonanie wielu lęków, które są ową przepaścią.

Mojżesz, Izajasz i Jeremiasz
Wiele na temat powołania mogą nam również powiedzieć: Mojżesz, Izajasz i Jeremiasz. Jest coś wspólnego dla nich wszystkich w odniesieniu do powołania. Wszyscy oni na głos wezwania Bożego odpowiedzieli buntem, niepokojem i wymówkami.

Powołany przez Jahwe Mojżesz otrzymuje zadanie, które przerasta go do tego stopnia, że usiłuje się wręcz od niego wymówić posługując się w długim dialogu niejednym argumentem (por. Wj 3, 1 – 4, 17). Posunął się w nim nawet do tego stopnia, że w końcu rozgniewał się Pan na Mojżesza (Wj 4, 15). Spór człowieka z wszechpotężnym Bogiem nigdy się nie powiedzie.

Izajasz w świątyni widząc majestat Boga zaczyna cały drżeć jako człowiek o nieczystych wargach (Iz 6, 5). Gdy jednak nadleciał serafin i oczyścił mu splamione wargi rozżarzonym węglem z ołtarza, na Boże pytanie: Kogo mam posłać? – odpowiada: Oto ja, poślij mnie (Iz 6, 8). Ustąpiły lęki, gdyż sam Bóg przygotował swoje narzędzie.

Jeremiasz nazywa siebie zbyt młodym do odpowiedzenia na wezwanie jakie kieruje do niego Bóg. Nieustępliwie jednak ciągle słyszy zapewnienie ze strony Jahwe: Pójdziesz dokądkolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek ci polecę. Nie lękaj się, bo jestem z tobą, by cię chronić (Jr 1, 7n). Rzeczywiście, prorok, mimo kryzysów i chwilowych załamań, nawet po osobistych klęskach pozostał wierny swemu zadaniu do końca, bo wierny był Pan, który go powołał.

Dziś również do rzadkości nie należy „burza w mózgu” wywołana odczuciem wezwania Bożego. Ileż to walki wewnętrznej musi przeżyć młody człowiek rozważający pójście za głosem powołania. Próby wymówienia się na wzór Mojżesza czy Jeremiasza, oraz Izajaszowe poczucie własnej niegodności i grzeszności wobec wielkości daru jaki ofiaruje Bóg – to pierwsze przeszkody jakie należy pokonać. Bóg nie pozostaje bierny w takiej sytuacji. Działa poprzez dar Ducha Świętego, który przekonuje, przynagla do dobrego wyboru i wspiera swoją mocą.

Szymon Piotr
Bóg wkracza z łaską powołania w życie człowieka zawsze za jego zgodą. Jednakże czyni to na wiele różnych sposobów. Zupełnie oryginalnie Jezus powołał kiedyś Piotra. Spotyka go na brzegu jeziora naprawiającego sieci, zmęczonego całonocną i bezowocną pracą. Chrystus spotyka się z nim na jego własnym terenie, przy łodzi: „Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów” (Łk 5, 4). Bóg zawsze robi pierwszy krok, sam przychodzi do nas tam, gdzie może powiedzieć do nas słowo zaproszenia do życia powołaniem. Jego gest domaga się jednakże odpowiedzi, dopiero w niej bowiem ukryte jest głębsze i bardziej wyraziste działanie Boga. W życiu Piotra tak przeżyta przygoda z powołującym Bogiem zakończyła się porzuceniem łodzi, sieci, pracy i jednoznaczną deklaracją Chrystusa: „Odtąd ludzi będziesz łowił” (Łk 5, 10).

Gdy Bóg wkracza w życie człowieka za jego zgodą, dokonuje w nim niebywałego przewrotu. Wszyscy ci o których do tej pory mówiliśmy doznali na drodze życia powołaniem radykalnej przemiany. Kto by przypuszczał, że nad grobem jakiegoś rybaka wzniesie się kiedyś najokazalsza budowla świata? Po ludzku rzecz biorąc nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć. Skałą dla Kościoła na wieki stał się człowiek z natury bardziej podobny do lotnego piasku. Aby wytrwać na drodze Bożego wezwania nie wystarczyły osobiste deklaracje Piotra. Wszyscy wiemy co stało się w Wielki Czwartek. Tak naprawdę inna potęga stworzyła Opokę – Piotra, jest nią sam Chrystus, który wyznał Szymonowi: „Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara” (Łk 23, 32).

W dialogu powołania człowiek powinien nie tylko oddać wiele, ale musi wręcz oddać wszystko i to wielkodusznie, i do końca. Jednakże w konfrontacji z tym ile udziela Bóg, jest to zaledwie mała cząstka, bez której jednakże Bóg obejść się nie może.

Prośmy Pana żniwa, aby wyprawił robotników do swojej winnicy. Módlmy się do Boga, aby dodał odwagi tym, których powołuje do swojej szczególnej służby.

brat Marian Gołąb OFMConv